List św. o. Pio - część I

Pietrelcina, 28 lipca 1914 roku

Część I

(Pokusy, Nieprzyjaciele i Pismo Święte)

Łaska Boga Ojca niech będzie zawsze w Twoim sercu. Przez swego umiłowanego Syna, Jezusa, niech uwolni Cię On od wszelkiego zła i dopełni zwycięstwa nad nieprzyjacielem.

Twoje pragnienie zobaczenia mnie, aby opowiedzieć o sprawach Jezusa, jest święte i nie obawiaj się, że z jego powodu sprzeciwisz się Bożej woli. Przestrzegam Cię jednak przed zbyt łatwym poddawaniem się pragnieniu zobaczenia mnie, nawet w sposób cudowny, gdyż mogłoby to być niebezpieczne dla Ciebie. Kiedy w Twojej duszy pojawia się takie pragnienie, odrzuć je jak najszybciej, a w ten sposób zamkniesz wszystkie drzwi demonowi.

Jak wiesz, demon jest wielkim mistrzem niegodziwości i zna nas bardzo dobrze. Widząc tak żywe pragnienie, mógłby łatwo nas oszukać za pomocą iluzji, czy choćby szatańskiego objawienia pod postacią anioła światłości. Aż trudno uwierzyć, że ten nieszczęśliwy apostata potrafi skryć się pod postacią kapucyna i aż tak dobrze grać tę rolę. Proszę, uwierz mi, że tak mogłoby się stać, bo już przeżyłem podobne doświadczenie. Na razie wystarczy to, co w tej sprawie powiedziałem. Wydaje mi się, że napisałem więcej, niż pozwalała ostrożność.

Wyrażasz też silne pragnienie bycia uwolnioną od nieprzyjaciół, którzy nas otaczają, gdyż chcą nakłonić nas do grzechu. Smutek, jaki odczuwasz z powodu świadomości bycia narażoną na okazje prowadzące do obrazy Boga, jest efektem Bożej łaski, którą pełen miłości Pan wlał w Twoje serce. Co potwierdzam!

Jest to znak, że miłość, jaką Duch Święty rozlał w Twoim sercu, nie zginęła, ale jest żywa. Podobne pragnienia, połączone z pokorą pochodzącą z dostrzegania własnej małości, nie mogą w żadnym wypadku być skutkiem diabelskiego oszustwa, gdyż silne pragnienie uwolnienia od nieprzyjaciół, którzy chcą nakłonić nas do grzechu, i pragnienia bycia wolną od pokus poddających ciężkiej próbie wierność całkowicie wykluczają działanie nieprzyjaciela, który ani nie może, ani nie jest w stanie wzbudzać takich pragnień.

Bardzo dobrze czynisz, prosząc nieustannie Pana, aby zgodnie ze swą wolą uwolnił Cię od nieprzyjaciół i pokus. Ale trzeba przy tym pokornie poddać się Bożym planom. Sam św. Paweł, żyjący pośród nieprzyjaciół Jezusa i swoich, i zdający sobie sprawę z tego, że jest nieustannie narażony na okazje do obrażania Pana, we łzach, wzdychając, usilnie modlił się, błagając o uwolnienie go z ciężkiej próby. On też obawiał się upadku, ale Pan zapewnił go, że Jego łaska powinna mu wystarczyć.

Ale Ty nie chcesz się dać przekonać i wydaje mi się, że już słyszę zdanie, z którego przebija spora nieufność: „Ojcze, ale św. Paweł był świętym, był przepełniony Duchem Świętym, a więc nie musiał niczego się obawiać, a mój duch jest słaby i mizerny, i z tego właśnie powodu obawiam się upadku”. Dobrze, ale czy Jezus nie powiedział, że jest nam wierny i nigdy nie pozwoli, abyśmy zostali pokonani? „Wierny jest Bóg i nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania, abyście mogli przetrwać (1 Kor 10,13).

W jaki sposób można Cię przekonać? Czy Bóg nie jest większy od naszych myśli? Czy to nie On jest zainteresowany naszym zbawieniem? Wiele razy to udowodnił. Ile zwycięstw odniosłaś nad nieprzyjaciółmi, którzy byli potężni? Ile nad samą sobą? Zawsze działo się to przy Bożej pomocy, bez której bez wątpienia zostałabyś pokonana.

Pomyślmy o miłości, którą przynosi nam Jezus i o Jego trosce o nasze dobro, i bądźmy spokojni. Nie wątpmy, bo On zawsze z troską większą niż ojcowska będzie wspomagał nas przeciw nieprzyjaciołom. Gdyby od nas zależało wytrwanie – to nie wytrzymalibyśmy! Przy pierwszym podmuchu upadlibyśmy bez nadziei na powstanie. Im więcej nieprzyjaciół Cię otacza, z tym większą ufnością powinnaś oddać się Panu. On swym potężnym ramieniem podtrzyma Cię zawsze. Nie upadniesz.

Aby Pan nas opuścił, trzeba najpierw zamknąć na Niego swoje serce. A wówczas biada! Ile razy wyciąga do nas rękę?! Ile razy wstrzymuje nasz szaleńczy bieg w stronę przepaści?! Ile razy, kiedy Go opuściliśmy, w sposób przepełniony miłością przygarniał nas do siebie!

Chciałbym Cię prosić, abyś nie straciła tej dobrej okazji, jaką ofiarowuje Ci niebo. Wprowadź w czyn tę świętą myśl i pozwól rozwinąć się Twojej pobożności.

Przerażają mnie, szkody, jakie czyni brak lektury Pisma Świętego.

Oto jak zachęcają Ojcowie Kościoła do takiej lektury. Święty Bernard mówi o czterech stopniach lub środkach, dzięki którym kroczy się do Boga i rozwija w doskonałości. Pisze, że są to: czytanie i medytacja, modlitwa i kontemplacja. Na potwierdzenie tego przytacza słowa Boskiego Nauczyciela: „Szukajcie a znajdziecie. Pukajcie, a otworzą wam”. Odnosząc to do czterech środków czy stopni doskonałości, twierdzi, że poprzez czytanie Pisma Świętego oraz innych świętych i pobożnych książek szuka się Boga. Znajduje się Go poprzez medytację. Dzięki modlitwie puka się do Jego serca, a dzięki kontemplacji wchodzi się do teatru Bożego piękna. Wszystko stoi otworem przed oczyma naszego umysłu dzięki czytaniu, medytacji i modlitwie.

W innym miejscu autor ten pisze, że lektura jest niejako pokarmem dla duszy. Podczas medytacji „przeżuwa się” ten pokarm poprzez rozważania. Na modlitwie doświadcza się jego smaku, zaś kontemplacja jest słodyczą pokarmu duchowego, który umacnia i pociesza duszę. Lektura zatrzymuje się na stronie zewnętrznej tego, co się czyta. Medytacja analizuję istotę rzeczy. Modlitwa przeszukuje ją, używając swych próśb. Kontemplacja delektuje się nią, jak rzeczą, którą się posiada.

Niech Pan obdarzy Ciebie pokojem podczas trudności.

Wasz sługa, brat Pio